Jakiś czas temu usłyszałam poruszającą historię pewnego australijskiego farmera i lekkoatlety Cliffa Young’a. W 1983r. wystartował on w elitarnym ultramaratonie Sydney – Melbourne, którego trasa miała aż 875 kilometrów. Cliff miał wówczas już 61 lat, więc był znacznie starszy od pozostałych uczestników, ponadto nie miał sponsorów ani trenerów, a ubrany był w zwyczajny strój roboczy i obuty w… kalosze. Stał się więc obiektem zainteresowania, żartów i kpin. Nikt nie wierzył, że w ogóle ukończy zawody. Początkowo rzeczywiście profesjonalni biegacze pozostawili go daleko z tyłu. Nie przewidzieli jednak, że Cliff, w przeciwieństwie do nich, ma zamiar… biec bez przerw na sen. Podczas, gdy inni biegacze regenerowali siły przed kolejnym odcinkiem, on jak gdyby nigdy nic, biegł dalej. Zwyciężył, pokonując dystans w 5 dni, 15 godzin i 4 minuty, bijąc o niemal dwa dni dotychczasowy rekord trasy. Został nie tylko idolem kibiców, ale i prekursorem nowych technik biegowych oraz podejścia do maratonów. Człowiek w kaloszach stał się bohaterem narodowym.
Aktualnie jestem w trakcie lektury książki „Na oceanie nie ma ciszy” , będącej biografią Aleksandra Doby, który kajakiem przepłynął Atlantyk. Bo ludzi, który porywają się by dokonać niemożliwego, wbrew pozorom nie jest wcale tak mało i można ich spotkać nawet w niewielkich Policach.
To fascynujące przebywać w towarzystwie osób, dla których jedynym ograniczeniem jest własna wyobraźnia. Którzy nie boją się marzyć i te marzenia realizować. Ryzykują, często poważnie narażają swoje zdrowie i życie, walczą z przeciwnościami losu, ograniczeniami własnego organizmu i z sceptycyzmem otoczenia. Ale też żyją intensywniej i pełniej niż większość innych osób.
Z jednej strony życie w takimi pasjonatami to inspirujące, a z drugiej strony trudne doświadczenie. Bliskim pozostaje czekać, wspierać i mocno wierzyć, że nic złego się nie stanie. Pięknie to opisuje żona Aleksandra Dobry, wspominają o tym rodziny himalaistów i osób uprawiających sporty ekstremalne.
Mam wśród znajomych kilku takich pozytywnie zakręconych „wariatów”. A ostatnio poznałam kolejnego – nie tylko zawrócił mi w głowie, ale i przewrócił mój poukładany świat do góry nogami… Gdzie są moje kalosze?…
Uwielbiam ludzi z pasją którzy się nie ograniczają i nie podcinają skrzydeł innym. Podziwiam ich. To pięknie mieć pasję i chcieć ją rozwijać dzielić się z innymi żeby inni też czerpali z tego. Fajnie jak pasje łączą. Podziwiam ludzi, którzy robią coś czego ja nie potrafię. Podziwiam rzeźbiarzy, malarzy, wspinaczy. Każda pasja wnosi coś do naszego życia. Fajnie to napisałaś. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
To chyba trzeba mieć w sobie. Takie samozaparcie i dążenie do tego, by marzenia stały się planami. Bardzo zazdroszczę takiego podejścia:)
PolubieniePolubienie
Takie są pasje – poświęcamy się im bez ograniczeń. Sama chciałaby mieć jedną taką pasję, która by mnie definiowała 🙂
PolubieniePolubienie
Pasja dodaje energii i ujmuje lat! 🙂 Szukaj swoich kaloszy, na pewno są gdzieś blisko… 😉
PolubieniePolubienie
Życie z pasją jest piękne, człowiek wie po co żyje, gorzej gdy druga połowa nie podziela pasji, dla niej może to być bardzo trudne życie. Podziwiam takich ludzi jak Doba czy Young, szczególnie za to, że przekraczają granice nie będąc już ludźmi młodymi…
PolubieniePolubienie
Nie chodzi chyba o to, żeby druga połówka pasjonowała się dokładnie tym samym, ale aby akceptowała i wspierała, prawda? Choć w przypadku tak niebezpiecznych przedsięwzięć to naprawdę trudne…
Pasja chyba nie dba o metrykę… i dobrze. 🙂
PolubieniePolubienie
Podziwiam szczerze, za odwagę, upór, siły witalne, chociaż nie nazywam ich wariatami, raczej pozytywnie zakręconymi.
Czasami chciałabym się sprawdzić w czymś ekstremalnym…
PolubieniePolubienie
W tym szaleństwie jest metoda. 😉 Niekoniecznie trzeba ich naśladować, ale można uczyć się podobnej energii, odwagi i determinacji w spełnianiu marzeń…
W czym na przykład chciałabyś się sprawdzić? Może warto właśnie sięgnąć po swoje osobiste kalosze i spróbować? Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Życie z takimi pasjonatami jest trudne, chyba, że zarażą nas swoją pasją, co wydaje mi się, że powoli następuje. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia 🙂
PolubieniePolubienie
Zgadza się, czasem pasja jednego staje się pasją obojga. To jedno z lepszych rozwiązań! Ale chyba nie dotyczy przypadków takich jak np. Doba… 😉
PolubieniePolubienie
Można się zastanawiać „Po co?” Dlaczego przebiegają maratony, przepływają oceany, wspinają się na najwyższe góry. Himalaiści odpowiadają „Bo są”
PolubieniePolubienie
Gdy ktoś mnie pyta, dlaczego chodzę po górach, też często odpowiadam „bo są” albo „bo lubię”, ciężko chyba takie rzeczy logicznie tłumaczyć czy argumentować. 🙂
PolubieniePolubienie