– Ja to Cię szczerze podziwiam – mówię z nieukrywanym uznaniem – po ośmiu godzinach pracy jeszcze wieczorami remontować…
– Często to słyszę. Ale takie robienie gładzi po pracy umysłowej przy komputerze to niemal jak relaks. Odreagowuję, żeby nie powiedzieć, że odpoczywam – T. śmieje się i macza wałek w farbie.
– A żona nie narzeka, że tak mało Cię w domu?
– Mniej mnie w domu, ale za to więcej pieniędzy. Więc coś za coś. – puszcza oko i dodaje: A tak szczerze, to nawet nam się lepiej układa, odkąd zająłem się budowlanką. Wracam, kolacja na stole, dzieciaki stęsknione… Czas z rodziną spędzam o wiele świadomiej, bardziej mnie i ich to cieszy, nie ma kłótni o pierdoły…

Czas pandemii bardzo wyraźnie pokazał nam, że „co za dużo, to niezdrowo”. Także w miłości… Choć kiedyś narzekaliśmy, że za mało czasu spędzamy z partnerem czy rodziną, to po wielu miesiącach zamknięcia i odcięcia nawet te najukochańsze osoby mogą zacząć działać na nerwy. Nie można wyskoczyć na siłownię czy kilkudniowy wypad za miasto z koleżanką ani nawet… wyjść do pracy, bo oboje mamy home office. Siedzimy więc w swoim i tylko swoim towarzystwie, łapiąc się nagle na tym, że partner za głośno oddycha…

Nie jest to jednak wyłącznie ewenement naszych obecnych trudnych czasów. Nie od dziś wiadomo wszak, że dla bezpieczeństwa i higieny związku, partnerzy muszą mieć jakieś „pozazwiązkowe” życie. Swoich znajomych, hobby, pracę. Czy po prostu czas wyłącznie dla siebie, nawet jeśli przeleniuchowany, to jednak ważny.

– Żałuję, że wynająłem tę kawalerkę po dziadku. – S. wzdycha i bierze kolejny łyk piwa.
– Czemu? Zawsze to przecież jakiś grosz do budżetu – odpowiadam.
– No dokładnie, grosz, dużo z tego nie mamy. A mnie by się czasem tak cholernie przydało drugie mieszkanie. Żebym mógł się gdzieś wynieść na noc czy dwie, jak mi moja żona żyć nie daje. Jak mnie wkurwi, to idę pobiegać. No ale ile k… można biegać w styczniowym mrozie? Więc wracam i znów to samo. A tak bym się wyniósł i miał trochę spokoju…

Męska jaskinia albo czysto męskie lub czysto damskie wyjścia i wyjazdy, osobne wakacje… Dla jednych to rozwiązanie i lekarstwo na rutynę i zmęczenie drugą stroną, sposób żeby zatęsknić i wnieść świeżość do relacji. Dla innych to początek końca, sygnał, że coś już przestało działać, że partner lub partnerka stali się brzemieniem, od którego chce się już tylko odpocząć i uciec…

– Znam wiele par, które jeżdżą na wakacje osobno. Albo np. jeden wyjazd w roku razem, jeden każdy ze swoimi znajomymi. Dlatego kiedy Z. mi zaproponował żebyśmy tym razem zaplanowali urlop niezależnie trochę się zdziwiłam, ale nie zapaliła mi się czerwona lampka.
– Zgodziłaś się? – pytam retorycznie.
– Tak. Powiedział, że pojedzie do kuzyna do Berlina, popiją, pogadają, że ja bym się nudziła, bo przecież słabo znam niemiecki. No to ja umówiłam się z koleżankami na wyjazd w Bieszczady, bo z kolei on nie lubi łażenia z plecakiem po górach. I byłoby pięknie…
– Ale?…
– Ale on nie został w Berlinie. Tylko tam przesiadł się na samolot do Bangkoku. A wiadomo po co samotni faceci jeżdżą do Tajlandii. Więc ja sobie łaziłam po górach, wysyłałam mu fotki pięknych widoków, a on w tym czasie rozchylał nogi kolejnych Tajek… – tu głos M. się łamie, a po policzkach zaczynają płynąć łzy, więc już nie pytam o nic więcej…

Różni ludzie, różne związki, różne potrzeby i różne style życia… Warto jednak w tym wszystkim zostać szczerym i uczciwym – wobec siebie i bliskich. „Chcę od niego / od niej odpocząć” – mówisz. A co to dla Ciebie znaczy? Czasem zmęczenie drugą osobą to objaw rozpadu związku. A czasem nie. Czasem chcemy po prostu chwili tylko dla siebie, a czasem uciekamy od partnera/partnerki i tego wszystkiego czym ten związek jest.

Są pary, które jako lekarstwo na problemy związkowe aplikują separację. „Dajmy sobie czas i przestrzeń na przemyślenie, na decyzję – mówią – nie rozstawajmy się, po prostu odpocznijmy od siebie przez jakiś czas.” Czym to się kończy? Ano różnie. Wszystko zależy od prawdziwych intencji partnerów. Jeśli rzeczywiście przeznaczą czas separacji na głębokie przemyślenia, przewartościowanie i nabranie dystansu, to powrót nie tylko jest możliwy, ale może tchnąć nowe lepsze życie w ich relację. Często jednak decyzja o separacji pada na tyle późno, że oznacza raczej „już nie chcę z Tobą być, ale boję się Ci to powiedzieć” albo „chcę odejść, ale na wszelki wypadek chcę mieć dokąd wrócić”. Wówczas separacja służy bardziej znalezieniu następcy / następczyni swojego obecnego partnera / partnerki i odkrywaniu na nowo niezobowiązującego trybu życia. A wówczas pierwotny związek staje się przeszłością, choć oficjalnie jeszcze trwa…

Tak jak w życiu – czasem na zmęczenie wystarczy kubek kawy, czasem popołudniowa drzemka, a czasem 10h snu to mało…