W swoim niedługim życiu zmieniałam pracę wielokrotnie. Zwykle z własnej inicjatywy, a z powodów najróżniejszej maści. A w pracy, jak to w pracy, są ludzie. Oprócz klientów (to temat na osobny wpis, a wręcz całą 30-tomową epopeję), są oczywiście współpracownicy. Koleżanki i koledzy. Dziś właśnie o nich.

Pamiętam do dziś, jak kiedyś moja znajoma zwierzyła mi się, że ona nie pojmuje tego całego firmowego spoufalania się, tego zwierzania się i opowiadania sobie nawzajem przeróżnych, często bardzo prywatnych historii. „Dla mnie praca to praca i nic więcej. Chcę przyjść, zrobić co do mnie należy i wyjść. Nie mam ochoty ani potrzeby nikomu tam o sobie opowiadać.” – powiedziała wówczas, a mnie trochę zatkało. Miałam wówczas rewelacyjne wręcz układy z koleżankami i kolegami z firmy, rozmawialiśmy o wszystkim, spotykaliśmy się również po godzinach pracy. Miałam świadomość, że oni mają większe pojęcie o moim aktualnym życiu niż moja rodzona matka. A ta mi tu wyskakuje z tekstem, że „w pracy nie ma przyjaźni”?

Obu nam się od tamtej pory odrobinę pozmieniały poglądy. Ona uległa ciekawskim pytaniom współpracowników o szczegóły przygotowań do ślubu i odkryła, że czasem jednak fajnie zrobić sobie w pracy przerwę na kawę i pogadać o czymś innym niż raportach na jutro. A ja?…
Zmieniłam pracę raz, drugi, trzeci… A kontakty się pourywały. Nagle okazało się, że gdy przestały nas łączyć wspólne obowiązki i zawodowe wyzwania, przestało nas łączyć cokolwiek. Firma zbudowała w nas poczucie solidarności i swoistych więzi, które jednak poza jej murami nie istnieją. Do tego dołączyło zwykłe zabieganie, brak czasu i zapominalstwo i już nawet zdawkowego sms’a nie chce się wysłać ani na niego odpowiedzieć.
Codzienne spotkania w pracy odbywają się w sposób naturalny i bezwarunkowy,  gdy więc musimy nagle przestawić się w tryb spotkań rzadszych i do tego wymagających inicjatywy, pojawia się problem. Mimo, że należę do osób, które dbają o relacje i pielęgnują je, to niestety niewiele z tych znajomości udało mi się skutecznie podtrzymać.

„Nieprawdziwość” tych firmowych przyjaźni objawia się jednak nie tylko w momencie ustania stosunku pracy. Często te relacje od początku są powierzchowne albo, co tu dużo mówić, fałszywe i interesowne.
Wiele z tych koleżanek chętnie opowiada o swoim życiu, snuje barwne historie o dzieciach, mężu, teściowej i kocie. Wydaje Ci się, że wiesz o niej niemal wszystko. A tymczasem to tylko papka reklamowa, kolorowe opakowanie skrywające prawdziwy obraz. Koleżanka po prostu chce się podbudować, pokazać z lepszej strony, wzbudzić zazdrość. Nie przyzna się, że mąż ją zdradza, zamiast tego opowie Ci o udanym rodzinnym urlopie na Majorce. Czasem może się i domyślasz, że te historie są podkoloryzowane, ale zwykle nie masz możliwości zweryfikowania tych opowieści, skoro nie spotykacie się poza pracą i informacje możesz mieć tylko z jednego źródła.
Jest też przeciwny biegun. Narzekające kupki nieszczęścia. Z samego rana opowiedzą Ci o  ząbkującym dziecku, bólu w krzyżach i zepsutej pralce. Jeszcze przed pierwszą kawą usłyszysz o wrednej teściowej, długich kolejkach w sklepie i zgubionej spince do włosów. Masz współczuć, pocieszać i łączyć się w bólu i narzekaniu na zło tego świata. Pod żadnym pozorem nie staraj się racjonalizować albo obracać w żart, to zbrodnia!

praca1O ile jednak historyjek o różnym zabarwieniu można zwyczajnie nie słuchać albo traktować jak tanią rozrywkę, to sytuacja robi się poważniejsza, gdy pojawiają się otwarte konflikty. A o nie w pracy nie trudno.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… pieniądze, rzecz jasna. (Nie bez powodu zarobki są w większości firm tajne i za rozmowy na ten temat grożą dyscyplinarne konsekwencje.) Wszak, gdy X dowie się, że za identyczną pracę nie dostaje identycznej co Y stawki, od razu atmosfera gęstnieje… Dlatego często kłamiemy. Gdy otrzymaliśmy premię czy nagrodę, a koleżanka z biurka obok nie, dla bezpieczeństwa i higieny pracy wolimy przemilczeć ten fakt, ewentualnie podzielić otrzymaną kwotę przez cztery i dorzucić jakąś uwagę w stylu „to na waciki nawet nie wystarczy”.
Można równie dobrze rywalizować o podwyżkę, awans, sympatię szefa. Można walczyć o inny podział obowiązków, o zakres odpowiedzialności. Śmiertelną zazdrość może budzić fakt, że ktoś siedzi bliżej okna, ma wygodniejsze krzesło albo wychodzi godzinę wcześniej (bo jest matką karmiącą)… Wówczas może zacząć się obgadywanie, donosy, drobne złośliwości…

pracaJa ostatnio borykam się z awersją do pomagania współpracownikom. 😦 I choć sama nie jestem zwolennikiem prowadzenia kogoś za rączkę czy podawania na tacy tego, do czego dochodziło się samemu latami i ciężką pracą. To jednak bez elementarnej współpracy czy komunikacji trudno jest pracować zespołowo. Mój szef wyznaje zasadę, że można się do niego zwrócić z każdym niemal pytaniem, denerwuje się tylko, gdy ktoś zadaje to samo pytanie po raz drugi, a gdy zapyta, nie daj Boże, po raz trzeci, oj, wtedy jest już naprawdę źle… 😉 Ale co zrobić, gdy przychodzisz do kogoś z pytaniem, które nie wymaga nawet minuty wysiłku czy zaangażowania, odpowiedź ogranicza się do krótkiego „tak” lub „nie”, a dana osoba uparcie odmawia udzielenia jakiejkolwiek?… Wydawać by się mogło, że dla świętego spokoju, dla spławienia delikwenta, powinna pomóc, ale nie. Bo nie. I już. I co zrobisz?…

Ktoś powie, że przekrój społeczny w pracy jest taki, jak wszędzie indziej i odsetek idiotów, karierowiczów i malkontentów na metr kwadratowy jest identyczny, jak poza murami firmy. I to jest oczywiście racja. Różnica jest taka, że poza zakładem pracy możemy sobie wybierać znajomych i przyjaciół w sposób dowolny, według własnego klucza. A w pracy jesteśmy niejako skazani na tych, a nie innych osobników. Trzeba jakoś koegzystować, a nie rzadko wręcz czynnie współpracować, nic nie poradzisz.

Z koleżanką z pracy spędzasz często więcej czasu niż z własnym mężem, przyjaciółmi czy kotem. Warto więc dbać, by te relacje były przynajmniej poprawne. Choć bywa to trudne, a czasem wręcz niemożliwe.
A Wy jakie macie relacje w pracy? Jakie są wg Was granice dzielenia się prywatnością ze współpracownikami? A na jakim tle najczęściej pojawiają się konflikty? Macie na nie jakieś swoje sposoby? Który „typ” koleżanki z pracy irytuje Was najbardziej?..