„Proszę, zrób mi dziecko” to tytuł sztuki teatralnej, której główna bohaterka, telefonistka Maria, kieruje właśnie taką prośbę do kasjera dworcowego pana Antoniego. Ten plan a następnie próby jego realizacji to jednak zaledwie wstęp do słodko-gorzkiej, zabawnej i wzruszającej jednocześnie historii tych dwojga. Więcej jednak nie zdradzę, na wypadek gdybyście sami chcieli i mieli okazję obejrzeć ten spektakl.
Tematyka ta to jednak bynajmniej nie wyłącznie fikcja literacka. Z podobnymi pragnieniami i dylematami boryka się wiele osób. Jest bowiem faktem, że jednym z wielu najróżniejszych powodów bezdzietności jest właśnie brak odpowiedniej osoby, z którą to dziecko można by spłodzić.
Wbrew pozorom, problem nie dotyczy wyłącznie singli czy osób nieheteronormatywnych. Przecież bywa, że jesteśmy w wieloletnim związku z partnerem, który nie chce lub nie może mieć dzieci.
– O dziecku oboje marzyliśmy od dawna, więc decyzja o rozpoczęciu świadomych starań zapadła bardzo szybko, jako coś właściwie oczywistego. Ale nie udawało się. Mijały miesiące, potem lata i nic. Co miesiąc wylewane łzy. Przebadałam się chyba na wszystko możliwe, wyniki były prawidłowe, ale wciąż nie było tych upragnionych dwóch kresek na teście. W końcu zaczęto badać i jego. No i okazało się, że tu tkwi przyczyna naszych niepowodzeń. Lekarz zasugerował in-vitro. Byłoby nas stać, ale on nie chce. Zaczął coś bredzić, że nie chce dziecka „z próbówki” i że albo naturalnie albo wcale. Co ja mam robić? Związek nam się sypie, oboje jesteśmy sfrustrowani. A ja mogę chyba tylko czekać na cud…
– Mój mąż co prawda ma dwóch synów z poprzedniego małżeństwa, ale mówił że zawsze marzył o córeczce, o takiej małej księżniczce. Ale że i trzeci chłopak byłby super, kopali by wszyscy razem piłkę. Tylko jeszcze nie teraz, w przyszłym roku. I tak co roku. Jak raz po kilku piwach powiedział na imprezie, że on już jest za stary na pieluchy, że już raczej czeka aż zostanie dziadkiem – wkurzyłam się i postawiłam ultimatum. O dziwo, przystał na to, żebyśmy się zaczęli w końcu starać. Ale zaraz potem zaczęła się pandemia, a to wiadomo, niepewne czasy, dużo stresu, więc znów odłożyliśmy temat…
– Kiedy zaczęłam mówić o dziecku, mój facet nie oponował, ale też nie wykazywał entuzjazmu. Stwierdził wręcz, że wolałby to zostawić przypadkowi, albo wpadniemy albo nie, obie opcje są dla niego okey… Wpadniemy? Serio? Przecież nie jesteśmy nastolatkami żeby w ten sposób podchodzić do rodzicielstwa!… Ale w sumie nie powinnam się dziwić, Tomek nie jest typem rodzinnym. Podział obowiązków domowych to też u nas problem. Zaczyna więc do mnie docierać, że jeśli urodzi się nam dziecko, to ze wszystkim będę sama. I nawet nie będę mogła narzekać, bo to przecież ja chciałam mieć dziecko… Kocham Tomka, to świetny facet. Ale chyba niekoniecznie dobry materiał na ojca…
Pragnienie macierzyństwa potrafi być niezwykle silne. I tym silniejsza bywa potem frustracja, że to marzenie się oddala, bo druga strona nie podziela tej wizji. Pytania i aluzje ze strony otoczenia tylko utrudniają tę i tak już nie łatwą sytuację.
Czasem instynkt macierzyński jest tak silny, że przeradza się wręcz w desperację. Niektóre osoby są wręcz zdolne do podjęcia różnych dramatycznych kroków. Bywa że kobieta kłamie odnośnie stosowanej antykoncepcji, dziurawi prezerwatywy, szantażuje partnera albo zgadza się na przygodny seks. Sama znam kilka kobiet, które uznały, że nadszedł już najwyższy czas na dziecko i postanowiły zrealizować to z przypadkowym mężczyzną – nie po to, by stworzyć związek czy rodzinę, ale po to, żeby „mieć dziecko”. (Oczywiście samotne macierzyństwo to nie bułka z masłem – ani z perspektywy matki, ani z perspektywy dziecka.) Można takie zachowania potępiać, jednak trzeba też brać pod uwagę, że pragnienie macierzyństwa potrafi naprawdę przesłonić wszystko inne. Zwłaszcza, że to marzenia z ograniczonym okresem ważności – nie można w nieskończoność czekać, aż uda się znaleźć odpowiedniego partnera albo aż ten obecny wyrazi gotowość. W pewnym momencie już może być zwyczajnie za późno…
Co warto podkreślić, problem nie dotyczy wyłącznie pań, ale i panów. W przypadku mężczyzn bywa to wręcz trudniejsze i bardziej skomplikowane, ponieważ tu nie wystarczy przypadkowy kontakt seksualny. A przecież panowie też pragną ojcostwa, założenia rodziny, przekazania genów.
– To był w zasadzie główny powód rozstania z moją ex. Ona nie chciała mieć dzieci i nic nie wskazywało na to, że miałaby kiedykolwiek zmienić zdanie. Więc choć ogólnie nam się nieźle układało, to stwierdziłem, że jednak chcę być z kimś, z kim tę rodzinę założę. Moja obecna dziewczyna jest nastawiona bardzo pro-rodzinnie, ale testy ciążowe wciąż wychodzą negatywnie. Życie jest popieprzone. Chcę jednak wierzyć, że podjąłem słuszną decyzję i że nam się uda.
– Z moją byłą staraliśmy się o dziecko chyba z 5 czy 6 lat. I nic. Rozstaliśmy się. A teraz wpadłem z laską, którą znam tydzień. Mam mieszane uczucia, z jednej strony spełniają się moje marzenia o pełnej rodzinie, z drugiej strony żenię się z człowiekiem, którego ledwo znam.
– Wiele poświęciliśmy żeby nasz synek pojawił się na świecie. Badania, inseminacje, in-vitro… już nawet nie liczę kosztów. Ale jest! Nasz piękny, ukochany, wspaniały. Tylko że ja zawsze chciałem więcej dzieci, tak przynajmniej dwójkę, trójkę. A moja dziewczyna mówi dość. Że za dużo już przeszliśmy. Próbowałem ją przekonać, ale bezskutecznie. Zaczynam myśleć, że może drugie dziecko z drugą kobietą?
Bezdzietność ma wiele imion. To tylko jedno z nich. Ale nie mniej trudne niż pozostałe. Może czasem wręcz boleśniejsze, bo niby jesteśmy tak blisko, a jednak tak daleko – nie ma obiektywnych definitywnych przeszkód, a jednak marzenie o rodzicielstwie jest coraz odleglejsze.
Dodatkowo presja czasu i otoczenia, szczególnie u kobiet, tym bardziej utrudniają podejmowanie spokojnych i przemyślanych decyzji. Finalnie dla jednych dziecko stanie się celem nadrzędnym, do którego będą dążyć za wszelką cenę. Inni uznają, że desperacja nie jest wskazana w tym temacie i postanowią przeorganizować swoje priorytety życiowe. Niektórzy zostawią ten temat losowi i przypadkowi, inni będą podejmować precyzyjnie zaplanowane działania i kroki. We wszystkich jednak przypadkach finał może być najróżniejszy…
Mądre przysłowie mówi, żeby działać w sprawach, na które mamy wpływ, odpuścić w tych, na które wpływu nie mamy i właściwie rozróżniać jedne od drugich. Ta prosta zasada pozwala uniknąć wielu frustracji i zachować spokój. Tu jednak ocieramy się o temat, w którym dość trudno o jej zastosowanie. Mamy wpływ na wybór partnera czy partnerki, ale nie mamy wpływu na jego czy jej wybory. Możemy podejmować bardzo intensywne kroki i działania, a i tak nie osiągnąć zamierzonego efektu. Z drugiej strony odpuścić jest niezwykle trudno i to też nie musi być dobrym wyjściem. Aż chciało by się mieć szklaną kulę, w której można by zobaczyć swoją przyszłość i różne jej wersje w zależności od podjętych decyzji.
„Proszę, zrób mi dziecko” brzmi może egoistycznie i przedmiotowo, ale zwykle kryje się za nim ogromne morze niespełnionej miłości, tęsknoty i pragnienia dania życia. Nie wszystkim jest jednak dane spotkać partnera czy partnerkę, która te uczucia podziela… Co wówczas robić? Nie ma złotej rady. Na pewno, chcąc nie chcąc, wymaga to zweryfikowania swojego życia, priorytetów, celów i wyborów…
Temat bardzo delikatny, dla wielu drażliwy. Trudno oceniać ludzi, którzy pragną mieć dziecko za wszelką cenę. Nie przeżyłam tego, a moi znajomi różnie reagowali , gdy zaczynały się podobne problemy. Był płacz, adopcje, a nawet rozstania, gdy jedna ze stron nie mogła mieć dziecka. Moja sąsiadka nie mogła mieć dziecka, sąsiad chciał kilkoro, bo sam pochodził z rodziny wielodzietnej. Z miłości do żony zrezygnował z planu stworzenia wielodzietnej rodziny. Są ze sobą 30 lat i niczego nie żałują. Przynajmniej tak twierdzą…
PolubieniePolubienie
No właśnie, historie są różne i różnie się kończą…
PolubieniePolubienie
Słyszałam o tym, że dziewczyny zamawiają „pakiety” do samodzielnego zapłodnienia przez internet i w pierwszym momencie pomyślałam „jaka to musi być desperacja”, ale jak się nad tym głębiej zastanowić to bardzo poważny problem chcieć z całego serca, a nie mieć z kim spłodzić dziecka. Ale czy takie samodzielne zapłodnienie nie jest egoistyczne? W końcu kobieta myśli wtedy jedynie o własnych potrzebach, a co z dzieckiem które będzie wychowywać się w poczuciu, że jego ojciec to anonimowy typek z internetu, który sprzedał swoje nasienie?
Sama przekonałam się jak to jest czekać na dwie kreski na teście i to nie jest nic przyjemnego, trzeba być silnym i cierpliwym. Ważne jednak, by wtedy mieć szczególne wsparcie w drugiej osobie.
PolubieniePolubienie
Niestety nie wszystkim dzieciom dane jest wychowywać się w pełnej rodzinie, z różnych powodów, co nie znaczy, że nie są kochane i nie będą szczęśliwe. Choć jeśli dąży się do tego świadomie, to ocena moralna może być różna…
PolubieniePolubienie
Tak, podejście do tematu się zmienia, czy to dobrze czy źle to już każdy sam powinien ocenić, ja w tym temacie jestem nieco rozdarta, bo sama wychowywałam się bez ojca i wiem, że to nie jest łatwe, a patrząc na relację mojego syna z tatą, nie wyobrażam sobie co by było, gdyby męża zabrakło.
PolubieniePolubienie
Osoby, które nie chcą mieć dzieci, nie powinny nawet myśleć o związku z osobą, która dzieci chce mieć. To powinno być zakazane, bo obie syrony będą cholernie sfrustrowane.
Niestety niektórym osobom się zmienia- panom na „jednak chcę”, bo geny, bo jestem bardzo dorosły, a paniom na „jednak nie chcę”, bo to zrujuje moje zdrowie, czas i zostanę z tym sama. Ja też się utożsamiam z tym ostatnim. Myślałam, że czas na dziecko jest w tym roku, bo moje życie i tak się już „skończyło” i myślałam, że nic mnie lepszego nie czeka. Ale okazało się, że jednak jeszcze coś fajnego może się wydarzyć i teraz nie wyobrażam sobie, żeby dziecko mi to odebrało. Mój instynkt macierzyński jest w fazie wstecznej, choć może nigdy nie istniał, bo w sumie nie lubię dzieci. Są zbyt gapowate.
PolubieniePolubienie
No właśnie trochę w tym problem, że ludzie też zmieniają w tej kwestii zdanie. Albo też liczą, że to ta druga strona zmieni zdanie – co może, ale wcale nie musi się stać…
PolubieniePolubienie